Na zdjęciu: obraz Matki Boskiej Łomżyńskiej – Matki Pięknej Miłości.
Wczoraj na przystanku tramwajowym, gdzie czekałam z mężem na tramwaj, podeszła do nas kobieta o imieniu Taita. Usiadła przy mnie i patrząc na nas zaczęła rozmowę, podczas której promieniowała radością, wynikającą z tego, co już wcześniej zaobserwowała, że przyjemnie jest na nas popatrzeć, że tak wszędzie chodzimy razem.
A ja w tym czasie odmawiałam koronkę do Miłosierdzia Bożego, gdy odezwała się do mojego męża słowami: Widać, że jest Pan dobrym człowiekiem, a on odpowiedział:”bo mam dobrą żonę”.
W pewnym momencie, gdy usłyszałam, że kobieta jest z Kaukazu, i ja się odezwałam. Zapytałam ją, jak się jej mieszka w Polsce. Odpowiedziała, że bardzo tęskni za swoim krajem. Ma dobrego męża i już dorosłą córkę, a mieszka w pobliżu, a więc podobnie jak i my.
Zapytałam ją:
Jakie metody pani stosowała, kiedy pani córka zaczęła inaczej postępować? Taita nawiązując do okresu dorastania swojej córki odpowiedziała miłym głosem:
– To znaczy córka się sprzeciwiała i mówiła, że inni też w to wchodzą, inni też to robią. Mówiłam ja jej… Odpowiedziałam: ja nie mam innych, ja mam tylko Ciebie i więc za Ciebie tylko odpowiadam a nie za innych.
Udzieliła pani konkretnej odpowiedzi – rzekłam do p. Taity.
Taita: Ja myślę, że kochająca matka tak mówi. To nie są gdzieś przeczytane, przepisane. To idzie od serca. Tak jej to mówiłam i powtarzałam jej to.
– A mąż pani też powtarzał jej jakieś rzeczy wychowawcze? – zapytałam.
Taita: Tak, tylko on to tam nie umiał tak jak matka. On to tak mówił: „Słuchać matkę”. Krótko. Ale ja tłumaczylam.
– Bo wiedział, że pani sobie z nią poradzi, a to jest dziewczyna. Dobrze, że był jednolity front wychowania.
Taita: A teraz wychowujemy dwójkę wnuków i naprawdę jest cudownie. Wydaliśmy ją za mąż. Urodziła córkę, potem syna.
– A ślub kościelny ma? – zapytałam.
Taita: Tak
Nadjechał tramwaj. Była jeszcze bardzo krótka rozmowa między nami w tramwaju, zanim p. Taita wysiadła.