Dobrze wykorzystać czas

Polecane

Chodzi o świętość

Czas ucieka, wieczność czeka. Dobry Bóg daje nam jeszcze szansę, byśmy dobrze wykorzystali czas. W związku z tym niezmiernie ważne wydają się nam dobre postanowienia i modlitwa o świętość.

Możemy wyobrazić sobie, jak postępowali święci, np. św. Ignacy Loyola. Św. Ignacy Loyola myślał sobie:

Skoro św. Dominik i św. Franciszek dokonali tak wielkich rzeczy dla Boga, dlaczego i ja nie miałbym podobnych dokonać?

I z Bożą pomocą tak się stało. Ale zanim dokonał wielkich rzeczy dla Boga, zanim został założycielem Towarzystwa Jezusowego i jednym z patronów Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, które w swej historii korzystało z duchowości ignacjańskiej, uczynił postanowienie całkowitej przynależności do Jezusa. Zerwał ze swoim grzesznym życiem. Swój rycerski strój dał żebrakowi i w jego zgrzebnej sukni pieszo poszedł do sanktuarium Matki Bożej w Montserrat, gdzie czuwał przez całą noc i otrzymał dozgonną łaskę całkowitej wolności od pokus cielesnych. Następnie udał się do Manresy, zamieszkał w szpitalu i posługiwał chorym a w wolnych chwilach oddawał się osobistej modlitwie.


Święta Siostra Faustyna w swym „Dzienniczku” dwa razy wspomina tego Świętego, gdy pisze o jego radach przy zachowaniu ślubu posłuszeństwa oraz o wizji, którą miała w 1935 roku:

„Dzień św. Ignacego. Modliłam się gorąco do tego Świętego, robiąc mu wyrzuty, jak może patrzeć na mnie, a nie przyjść mi z pomocą w tak ważnych sprawach, to jest w spełnieniu woli Bożej. Mówiłam do tego Świętego: Ty, Patronie nasz, któryś był zapalony żarem miłości i gorliwości o większą chwałę Bożą, proszę cię pokornie, dopomóż mi w spełnieniu zamiarów Bożych. Było to w czasie Mszy świętej. – Wtem ujrzałam, po lewej stronie ołtarza św. Ignacego z dużą księgą w ręku, który mi rzekł te słowa: «Córko moja, nie jestem obojętny na sprawę twoją, reguła ta da się zastosować i w tym Zgromadzeniu». Wskazując ręką na księgę, znikł. Ucieszyłam się niezmiernie tym, jak bardzo święci o nas myślą i jak ścisła łączność jest z nimi. O dobroci Boża, jak piękny jest świat wewnętrzny, że już tu na ziemi obcujemy ze świętymi. Cały dzień odczuwałam bliskość tego drogiego mi Patrona.

Także Święty Franciszek z Asyżu, zanim został świętym przeżył głębokie nawrócenie. Zapragnął żyć według Ewangelii i głosić nawrócenie i pokutę. Dla Świętego Franciszka z Asyżu Ewangelia była słowem skierowanym do niego przez Chrystusa. Jego odpowiedzią były starania, aby jak najlepiej realizować je w swoim życiu. Pisze o tym M. J. Cygan: „Franciszek naśladował Chrystusa w sposób najdoskonalszy w całym jego życiu i dzięki temu stał się Jego wiernym wizerunkiem. Odpowiadając, jak najwierniej na wezwanie Ewangelii, osiągnął stopień doskonałego oderwania się od świata i stał się miłośnikiem Zbawiciela Ukrzyżowanego. /…/ Postawa życiowa Franciszka to duch seraficki, obejmujący wszystkie cnoty ewangeliczne praktykowane w stopniu heroicznym” /cyt. za: M. Cygan, Św. Franciszek z Asyżu w pismach Honorata Koźmińskiego, w: SF t. 2, dz. cyt., s. 96/.

Święty Franciszek z Asyżu żył według Ewangelii. Ewangelia stała się formą jego życia. Odegrała decydującą rolę w procesie kształtowania oraz realizowania powołania.

Po swoim nawróceniu św. Franciszek przyciągnął innych do tej formy dążenia ku doskonałości ewangelicznej. Powstała więc reguła, którą Zakonodawca nazywał rdzeniem Ewangelii, drogą doskonałości.

Św. Franciszek poznawał teksty natchnione głównie z liturgii i ksiąg liturgicznych, które ze względu na fragmentaryczność przybierały formę nakazów. Traktował je jako konkretne polecenia, skierowane przez Boga do słuchających słów Pańskich. Takie miał podejście do Ewangelii, które przybierało niemalże formę systemu zasad postępowania, który należy dosłownie realizować swoim życiem.

O takim traktowaniu Ewangelii mogą świadczyć przykłady odczytywania woli Bożej z kart Pisma św. o stygmatyzacji, czy śmierci Franciszka.

Św. Franciszek naśladował Jezusa pokornego i ubogiego. Dla wielu jego naśladowców był to i jest program ich życia.

W związku ze skutecznością modlitw do świętych, np. do św. Ignacego Loyoli przytoczę poniżej przykład.
Ignacy Loyola znany jest również z tego, że jest patronem matek w błogosławionym stanie. Znany był również pewnej kobiecie, która nosiła pod swoim serduszkiem dzieciątko i codziennie przez dziewięć miesięcy modliła się do Niego o szczęśliwe rozwiązanie. I urodziła syna. Jakaż była zdziwiona, gdy po wielu latach przyjechała do syna w odwiedziny do zakonu i zobaczyła obraz wiszący na ścianie ukazujący postać św. Ignacego Loyoli. Zdziwiona zapytała go: Co robi tutaj ten święty patron od matek w błogosławionym stanie. Ja się do niego codziennie modliłam… Syn odpowiedział: To jest nasz założyciel.

Św. Franciszkiem zachwycona byłam już w młodości. Planowałam, ze jeśli będę matką to mój syn będzie miał na imię Franciszek.
Pewnego dnia otrzymałam od księdza obrazek ukazujacy św. Franciszka i odczułam więź ze św. Franciszkiem. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Wymodlił dla mnie powołanie do trzeciego zakonu.

Myśląc o świętości nie mogę pominąć Najświętszej Maryji i św. Józefa. W związku z tym polecam modlitwę: Św. Maryjo i św. Józefie, kocham Was, ratujcie dusze.

Co się tyczy pokoju w ojczyźnie i na świecie polecam modlitwę Pod Twoją obronę. Zanim wybuchła druga wojna światowa, Elżbieta Sabina Strękowska jako kilkunastoletnie dziecko usłyszała od Maryji we śnie, żeby powiedzieć ludziom, że idzie wojna, i żeby ludzie odmawiali modlitwę Pod Twoją obronę.
Elżbieta powiadomiła ludzi, ale trudno im było uwierzyć. I nawet wówczas, gdy za kilka dni zaczęła się strzelanina, to mówili, że to manewry. A jednak rozpoczęła się druga wojna światowa. Elżbieta ją przeżyła. Za jakiś czas wyszła za mąż i urodziła pięcioro dzieci, a ja jestem czwartym jej dzieckiem, bardzo wdzięcznym Bogu za jej piękne życie.


Na zdjęciu: Elżbieta Sabina Wilkowojska(z domu Strękowska).

Być na cały etat

Polecane

„Nie mozemy być chrześcijanami na pół etatu. Jeśli Chrystus jest w centrum naszego życia, to będzie On obecny we wszystkim, co czynimy”. Papież Franciszek
Kiedy Bóg jest w naszym życiu na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym miejscu. W związku z tym potrzebna jest nam znajomość Pisma Świętego, aby Chrystus był w centrum naszego życia. Jeden ze świętych – św. Hieronim – powiedział, że nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomoscią Chrystusa.
Potrzebne są nam również katechezy, formacja duchowa we wspólnotach, korzystanie z sakramentów świętych, pełne uczestnictwo w Eucharystii. Eucharystia jest źródłem i szczytem życia chrześcijanskiego.

Włączenie Jezusa w ludzką miłość

    Od strony ludzkiej nie ma powołania ważniejszego i szlachetniejszego niż powołanie mężczyzny i kobiety do współpracy z Bogiem jako źródłem życia. Szczególnie nam kobietom Pan powierza nie tylko dom, ale i rodzinę. Rodzina jest Bożą wspólnotą, ponieważ pochodzi od Boga. Jak wszystko, co cenne domaga się często wytrwałości, ofiar, cierpliwości i zaufania.
    Podczas przyjęcia weselnego w Kanie Galilejskiej  zabrakło w pewnym momencie wina. I w niejednym małżeństwie może się  komuś wydawać, że nie ma już miłości. Są to sytuacje, w których potrzebujemy obecności Pana. Nie wolno małżonkom ulegać pokusie rozbicia rodziny.

    Bowiem w istocie zawarcie chrześcijańskiego małżeństwa oznacza włączenie Jezusa w ludzką miłość. Gdzie nie ma Jezusa, tam nie ma błogosławieństwa Bożego, nie ma zbawienia. 
    W Kanie Galilejskiej Maryja powiedziała Jezusowi: „Nie mają już wina”(J 2,1-12). Była to prośba matki do swego Syna o interwencję, połączona z pewnością jej wysłuchania. Jezus odpowiedział po pewnej chwili: „Cóż możemy zrobić, ty i ja, niewiasto? Następnie dodał: „Z drugiej strony nie nadeszła jeszcze moja godzina”. Wydawało się, że na tym będzie koniec wymiany zdań. Maryja nie odeszła, stała koło Niego w milczeniu. Czekała. Po pewnej chwili Jezus utkwił wzrok Maryi i uśmiechnął się serdecznie, wyrażając w ten sposób „tak”swej matce. Maryja zawołała służących i poprosiła, żeby się oddali do Jego dyspozycji. I oddaliła się.

Jezus mógł sam to uczynić. Chciał jednak, by Maryja poprosiła Go w modlitwie, żebyśmy przygotowali stągwie i wodę, i żeby słudzy oddali się do dyspozycji.

W sprawach Bożych związanych z pożytkiem ludzi  mamy do  wykorzystywania wszystkie możliwe środki:

  • Ludzkie, takie jak inteligencja, inicjatywy i pomoc materialna.
  • Boże, do których należy łaska.

Wszystkie środki Boże sprowadzają się do modlitwy i podtrzymującej ją wiary.

Modlitwa składa w nasze ręce wszechmoc Bożą, ale muszą to być ręce, które nie boją się zarówno wysiłku, potu i ran w pracy naznaczonej ciężarem ludzkich ograniczeń, ludzkiej słabości, jaki i  złośliwej obecności Nieprzyjaciela Boga.

Cenny jest człowiek

CHODZI O GODNOŚĆ

„Niech święci cieszą się w chwale,
Niech się weselą przy uczcie niebieskiej.”

Cenny jest człowiek dla Boga. Jesteśmy Jego dziećmi słabymi przez grzech pierworodny. Dlatego Pan postanowił  nam pomóc, podźwignąć nas. Potrzebujemy ratunku, bo  oto  wysoko postawieni chcą, by nie zabijać zwierząt, by hołd oddawać zwierzętom.

Czy rzeczywiście nie jesteśmy godni być panami świata, skoro Bóg chciał: Panujcie, rządźcie światem.

Ci ludzie, którzy są w błędzie, patrzą, gdzie jest wizja, jak małpy rządzą światem, a ludzie siedzą w klatkach, i mówią: czemu nie… Tacy zagubieni we własnych pomysłach.

Porządek w świecie ustala Bóg, a nie  weganka.  Nie można deptać wolności, danej nam od Boga.  Nikt pieczęci nie mógł otworzyć- tylko Ten, który jest Człowiekiem nie tylko Bogiem. Szanujmy więc  siebie, szanujmy człowieka i siebie nawzajem.

Bóg uczynił naszą godność wielką. Kto złamie pieczęci księgi i księgę otworzy?
Bardzo ważna była ta księga. I była otworzona. Dopiero Człowiek Bóg- Baranek Człowiek zabity tego dokonał. Człowieczeństwo niebotyczne.
Dokonał tego, bo ma rogi i oczy – symbol władzy i wiedzy. Pełną wiedzę i absolutną władzę, stąd jego moc jest ponad wszystko.

Zatem, gdy roztropnie trzymamy się z tym wszechpotężnym Bogiem, to potęgi runą ale nie my.
Z Nim- z Bogiem zwyciężymy, śmierć nas nie pokona. Chrystus pokonał śmierć i jest to zwycięstwo także dla nas.

Zatem, gdy roztropnie trzymamy się Boga, coraz głębiej zakorzeniamy się w Nim, i coraz bardziej  cenna jest dla nas wiara i łaska, gdyż wpływają na to, co znajdują w naszej osobowości. Jeśli jesteśmy jak drewno,  wolne od  sęków, Pan swoim światłem i łaską może tworzyć z nas rzeźbę coraz bardziej podobną do modelu Jezusa i czynić z nas narzędzia łaski dla osób spotkanych w życiu. O naszym wieku nie decydują lata, lecz ludzka i duchowa dojrzałość, którą osiągamy z Bożą pomocą.

Wiara  ma wpływ na naszą inteligencję, wspomaga ją  nie tylko w dojrzałym, ale  i bardziej obiektywnym ocenianiu rzeczywistości. Łaska zaś jest pomocna dla woli, wspiera ją bowiem we właściwym postępowaniu i panowaniu nad nieuporządkowanymi poruszeniami zmysłów i serca oraz w kierowaniu ich do Boga i do służenia bliźnim.

Zatem nasz dobry Bóg jest naszą pomocą, jest we wszystkim, a pokornych wieńczy zwycięstwem.

Jechałam metrem

Jechałam wczoraj metrem. Dłużej niż zwykle. Bo mąż nie chciał przerywać mojej rozmowy z nastolatką. Słyszał ją co nieco i uznał za bardzo potrzebną. Tym bardziej, że nastolatka pilnie słuchała tego, co mam jej do przekazania. Już na początku wyraziła zgodę na moje zapytanie: Czy mogę jej coś powiedzieć?
Zaczęłam od krzyża, który miała namalowany na spodniach. Powiedziałam jej, że dla mnie krzyż to najświętszy znak zbawienia. Ja bym go w ten sposób nie nosiła. Bo trzeba go nam nosić z miłości do Pana Jezusa, a nie dla mody. Mamy tylko dwa wybory: pójść za Panem Jezusem albo za tym, co jest złe, np. za modą, która nie uwzględnia dobra człowieka, jego wieczności.

Zapytałam ją: czy wierzysz w Boga? Czy chodzisz do Kościoła?
– Byłam u pierwszej komunii św, ale nie przystąpiłam do Bierzmowania”- odpowiedziała.
Usłyszawszy to, zapytałam o jej mamę.
– „Nie chodzi” – odpowiedziała, jednak z zadowoleniem dodała słowa: „Ale moja mama nie miałaby nic przeciwko temu, gdybym chodziła do kościoła”.
– Wiesz co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Poszłabym do Kościoła, do spowiedzi świętej. Starałabym się postępować tak, żeby Panu Bogu się podobało. Nie potrzeba do tego żadnych kolczyków w nosie, żadnych takich ozdóbek, bo i bez tego jesteś prześliczna, a te ozdóbki tylko szpecą. Bądź sobą w swoim środowisku jak światełko.
Czy wiesz, ile ludzi zmieniło swoje postępowanie? Widziałam sporo takich osób leżących krzyżem w kościele. Czy wiesz, co to jest tabernakulum? – zapytałam. Nie słysząc słowa „tak”, wyjaśniłam jej. I mówiłam nadal: im więcej człowiek się modli, tym bardziej doświadcza, ze Bóg jest żywy, że pomaga.

Nastolatka słuchała bardzo uważnie, a ja mówiłam nadal: Jestem osobą całkowicie pewną, że Bóg istnieje. Napisałam też książkę o cudach i łaskach Bożych w moim życiu. Jeszcze jej nie opublikowałam, ale zamierzam to zrobić. Wspomniałam o dziewczynce, która bardzo płakała na przerwie. Koleżanka nauczycielka próbowała ją uspokoić, mówiąc „przestań płakać, ale ona nadal płakała. Usłyszawszy ten płacz weszłam do sali, uśmiechnęłam się do dziewczynki, zgarnęłam ją na kolana, i powiedziałam przytul się do mnie, obejmij mnie mocno, z całej siły i pokaż, gdzie Cię boli. Dziewczynka pokazała mi to miejsce na głowie, a ja położyłam swoją rękę i powiedziałam: już mniej cię boli. Potwierdziła, że tak. Powiedziałam jej: już nie będzie bolała cię głowa. Następnie zwróciłam się do niej ze słowami, aby wstała. Wstałyśmy więc obie, a ja trzymając rękę na jej główce poprosiłam w duchu Pana Jezusa, aby położył swoją rękę na mojej i ją uzdrowił. Na koniec roku szkolnego dziewczynka podeszła do mnie i powiedziała mi: „Pani coś ma w swoich rękach, bo od tamtej pory ani razu nie zabolała mnie głowa. Lekarze nie wiedzieli, co mi jest. Nie potrafili mi pomóc”.
Pan Jezus żyje. Jego moc jest tak wielka, że On zawsze może nam pomóc.

Nastolatka pilnie patrzyła się na mnie i słuchała. Na koniec zapytałam, jak ma na imię. Zosia – odpowiedziała.
Gdy wysiadałam z metra, przyszła mi myśl, ze pewnie jej już na tym świecie nie zobaczę, dopiero w niebie.

Święci

„Brak miłości to jedyna przyczyna tego, dlaczego cierpimy”.
(Św. Juliana z Norwich}


Czym jest brak miłości prawdziwej? Tym, co prowadzi do braku rozwoju człowieka, depresji. Człowiek potrzebuje miłości, aby mógł się rozwijać w różnych dziedzinach i wzrastać w świętości. „Świętość jest darem i drogą” – wyjaśnił Ojciec Święty Franciszek przed modlitwą „Anioł Pański” w uroczystość Wszystkich Świętych w Watykanie. Dar i droga to cechy prawdziwej świętości. Dar, który otrzymaliśmy na Chrzcie świętym może przemienić nasze życie, gdy pozwolimy na jego wzrost.

To, do czego zaprasza Jezus Chrystus- a o czym świadczą święci ludzie – to ewangeliczna postawa przebaczenia. Dotyczy ona wszystkich ludzi, którzy idą w imię Pańskie. W niej jak w zwierciadle odbije się nasza odpowiedź: czy jestem prawdziwym świadkiem Jezusa Chrystusa? Czy prawda: „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy” dociera do serca?

Jak trudno jest być podobnym do Jezusa, gdy doświadcza się udziału z Nim: „Mnie prześladowali i was prześladować będą (J15,12). W związku z tym przypomina mi się homilia pewnego rekolekcjonisty, w której mowa była także o pewnym mężczyźnie, który pragnął męczeństwa. Ale gdy go napadli i zadawali mu ogromny ból, zmuszając go do tego, aby powtarzał słowa, których on nie chciał wypowiadać, to w pewnym momencie uległ im, a oni go nie zamordowali. Bardzo żałował, ze nie wytrwał do końca. Pan Bóg widział jego wielki żal i znał wszystkie jego pragnienia. Przyszedł czas, że jego prośba została spełniona. Otrzymał powołanie do tego, by umrzeć śmiercią męczeńską. Wcześniej nie miał sił znieść cierpienia do końca, gdyż nie miał takiego powołania.

Tak to jest: najważniejsza jest wola Pana Boga. Uważajmy to sobie za łaskę, jeśli możemy dać świadectwo prawdzie i uchronić się przed nienawiścią, np. do rodaków, sprawujących władzę. Trzeba przebaczać z serca wszystkie wyrządzone krzywdy, oszczerstwa, którymi nas zaszczycają prześladowcy.

Wydaje się być korzyścią dla prześladowcy, jeśli ktoś święty modli się za niego. Szaweł dotknięty modlitwą Szczepana nie tylko się nawrócił, ale stał się Apostołem narodów. Kardynał Stefan Wyszyński odpuścił swojemu winowajcy Bolesławowi Bierutowi, ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże miłosierdzie. ( Zapiski więzienne,13.03.1956).

Są ludzie, którzy pragną zbawienia do tego stopnia, że nie omijają okazji do wyrażania choćby najmniejszych gestów miłości, np. uśmiechu, dobrego słowa. Wykorzystują każdą okazję do czynienia dobra, przypominając panny roztropne z przypowieści o 10 pannach, które wzięły swoje lampy wyszły na spotkanie pana młodego, i które wraz z lampami wzięły oliwę. I kiedy o północy rozległo się wołanie: Oto pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie, powstały i opatrzyły swe lampy. Były gotowe wejść z panem młodym na ucztę weselną. I weszły z nim. I drzwi zamknięto. Gdy nadeszły na ucztę pozostałe panny i prosiły:
„Panie, panie, otwórz nam”, usłyszały w odpowiedzi: „Zaprawdę, zaprawdę nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny ( Mt25, 1-13).

Przypowieść o 10 pannach znakomicie nadaje się do tego, by zastanowić się nad swoją roztropnością. I jakie są najważniejsze jej elementy? Św. Tomasz wymienia osiem właściwości, bez których roztropność będzie niepełna. Są to: pamięć( memoria), pojętność ( intellectus), podatność na pouczenie( docilitas), domyślność ( solertia), zdrowy osąd (ratio),zdolność przewidywania (providentia), oględność (circumspectio) i ostrożność (cautio).

Wzorem roztropności są osoby, które naśladują Pana Jezusa już w tym życiu doczesnym i święci, którzy są już w niebie. Osoby naśladujące Pana Jezusa i dające świadectwo o tym przykładem życia są bardzo potrzebne na tym świecie, dla rozszerzania Królestwa Bożego. To dla ludzi bardzo korzystne. Takim wzorem dla mnie byli kapłani katecheci, np. Ks. Lucjan Grajewski, który był moim katechetą w Liceum Ogólnokształcącym. Nawet po swoim odejściu do Pana bardzo mi pomógł w pewnej sprawie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że jest w niebie. Skoro wspomniałam o nim, trudno mi nie wspomnieć o innym księdzu, a mianowicie o Ks. Antonim Wiszu, który był dla mnie jakby kierownikiem duchowym. Bardzo pomocnym.
Z wdzięcznością wielką myślę o Panu Bogu, o aniołach Bożych, o świętych, także w naszej wspólnocie, do której należę. Ze wzruszeniem piszę o wstawiennictwie za nami wielkich świętych. Mam tu na myśli szczególnie następujące osoby:

Maryję– troskliwą Matkę czuwającą nad pielgrzymowaniem swoich dzieci i moją Patronkę od chrztu świętego;
Św. Terenię od Dzieciątka Jezus – moją Patronkę od sakramentu Bierzmowania. I główną patronkę misji, misjonarzy i misjonarek. Święta Terenia zostawała zawsze mała, a jedyne jej zajęcie to zbieranie kwiatów- kwiatów miłości i ofiary – i ofiarowywanie ich Bogu, aby sprawić Mu przyjemność. Postępowała drogą, nakreśloną przez Pana Jezusa, starając się w niczym nie zajmować się sobą, a co Jezus raczy zdziałać w jej duszy, to Mu oddać, gdyż nie obrała surowego życia, żeby zadośćuczynić za własne, ale za cudze grzechy. Jezus dał jej zrozumieć, że dla tych, których wiara jest jak ziarno gorczycy, sprawia cuda i góry przenosi, aby tę małą wiarę umocnić, ale dla swych zaufanych przyjaciół, nie czyni cudów, zanim nie wypróbuje ich wiary. Nie znała innej drogi, by dojść do doskonałości, jak miłość. Bez niej niczym są wszystkie dzieła, nawet te najwspanialsze, jak wskrzeszenie umarłych czy nawracanie ludów.

Św. s. Faustynę Kowalską Trudno o niej nie wspomnieć. Tak bardzo znana z heroicznego samowyrzeczenia, zaparcia się siebie i umartwienia, o których mówi w Dzienniczku {Ćd 189}. Faustyna modliła się do Pana: „Od młodości swojej, upatrywałam woli Twojej, a poznawszy ją, starałam się ją spełnić {Dzienniczek 1504}. Świadczy o tym następujące doświadczenie jej posłuszeństwa: „Od dwóch lat jestem na krzyżu pomiędzy niebem a ziemią, to jest, że jestem związana ślubem posłuszeństwa, słuchać mam przełożonej jako samego Boga – a z drugiej strony Bóg daje mi sam bezpośrednio poznać swoją wolę, jest moja męka wewnętrzna tak wielka, której nikt nie pojmie i nie zrozumie tych cierpień duchowych. Lżejszym mi się wydaje oddanie życia niż przeżyć nieraz jedną godzinę w takiej męce. Nie będę nawet o tym pisać, bo to jest nie do opisania- poznawać bezpośrednio wolę Boga, a być znowuż doskonale posłuszną woli Boga pośrednio, w zastępstwie przełożonych. Dzięki Panu, ze dał mi kierownika” Kontynuuj czytanie

Ważniejsze

Zranić czy nawet zabić można też słowem. Przypomina nam o tym Jezus, a mimo to różne raniące słowa latają w naszej przestrzeni publicznej niczym chmary komarów na mokradłach. Mówimy wiele o potrzebie przebaczenia.To oczywiście ważne. Ale naprawić wyrządzone zło – jeszcze ważniejsze.

Z podróży

Są różne domy, a wśród nich te, które są nie wyremontowane. W związku z tym, wczoraj, zapytał mnie mój znajomy: Gdzie jest twój dom, w którym chciałabyś na stałe zamieszkać. Odpowiedziałam:
– W Niebie. Tam chciałabym na stałe zamieszkać.
– Ale nie chodzi o ten w niebie, ale na ziemi- odrzekł.
– Nigdzie, bo ja jestem tutaj, na tym świecie, tylko pielgrzymem – odpowiedziałam.

Przemieszczam się tak często, że trudno mi mówić o stałym zamieszkaniu w domu, ręką ludzką wybudowanym.

Myślę o moim mieszkaniu w Niebie. Mieszkaniu, które nie przemija.
I chwale Boga, którą jest człowiek żyjący.

Chciałabym przynosić ze sobą, gdziekolwiek się udam, zapach kwiatów ze swej wąskiej drogi.

Autostrada do Nieba

Przez ile dróg musi przejść każdy z nas, by mógł świętym się stać?

Carlo Acutis już w wieku 7 lat poprosił o możliwość wcześniejszego przyjęcia Komunii Świętej. Po Pierwszej Komunii Świętej, za zgodą swojego kierownika duchowego – Don Ilio Carrai, Carlo codziennie codzienne spotykał się z Panem w Eucharystii. Mówił: „Eucharystia jest moją autostradą do nieba!”

Kiedy Carlo przyjmował Jezusa Eucharystycznego, modlił się: „Jezu, rozgość się w moim sercu! Potraktuj je jako swój dom!”, często też powtarzał: „Ci, którzy każdego dnia przyjmują Eucharystię, pójdą prosto do nieba!
Całe życie spędził w przyjaźni z Bogiem.

Podejmował drobne wyrzeczenia w intencji tych, którzy nie kochają Pana Jezusa w Eucharystii.
Kiedy nie mógł uczestniczyć we Mszy Świętej, przyjmował Komunię Duchową. W ten sposób brał przykład z pastuszków z Fatimy. Ale nie tylko z nich.

W domu rodzinnym w Asyżu poznawał św. Franciszka, od którego nauczył się szacunku dla wszelkiego stworzenia i oddania najbiedniejszym. Również przykład św. Serafina i św. Antoniego z Padwy był dla Carla przynagleniem do zaangażowania się w działalność charytatywną na rzecz bezdomnych i imigrantów. Wspierał ich również finansowo, przeznaczając na ten cel pieniądze zaoszczędzone z otrzymywanej tygodniówki.
Jego życiowe motto brzmiało: „Wszyscy rodzą się jako oryginały, ale wielu umiera jako kserokopie”.

Carlo był również niezwykle mocno oddany Matce Bożej: codziennie odmawiał różaniec i nigdy nie opuszczał tego „najzaszczytniejszego spotkania dnia”. Kilka razy wyrażał Jej swoje oddanie i błagał o wsparcie. Mawiał: „Matka Boża jesteś jedyną kobietą w moim życiu!” Zaprojektował również szkic różańca. Jego rodzice byli niepraktykującymi katolikami.

Znaczące w tym wszystkim było wcześniejsze wydarzenie: Gdy umarł jego dziadek ze strony matki, przyśnił mu się i poprosił go o modlitwę. Carlo skierował swe pytania na tematy nadprzyrodzone do swej polskiej niańki (także jego babcia była Polką), która przekazała mu, według wiary katolickiej, o co chodziło i jak się ma modlić.

W pełni rozwinął swoje zdolności w w Liceum Klasycznym przy Instytucie Leona XIII w Mediolanie, prowadzonym przez ojców Jezuitów.
Jako licealista swój wolny czas poświęcał na przygotowywanie młodzieży do bierzmowania: nauczał katechizmu w parafii Santa Maria Segreta, i intensywnie włączył się w tworzenie stron internetowych: dotyczących wolontariatu, parafii, stworzył też strony internetowe o cudach eucharystycznych i o świętych katolickich.

Także w dzisiejsze Święto Stygmatów św. Franciszka możemy wyobrazić sobie rzesze świętych franciszkańskich: jak wstawiają się za nami, jak walczą w niebie o nasze zbawienie.

Jak wielką rolę odgrywa dobro? Święci są niewątpliwie pomocą dla innych w realizowaniu powołania do życia według woli Bożej. Jak iść drogą świętości? Aby całym swoim sercem przylgnąć do Boga. I stać się modlitwą.

Każde drzwi się otwierają i wchodzi się po schodach coraz wyżej, gdy prosi się o to przez Przez Niepokalane Serce Maryi. Wiem o tym z doświadczenia, jak bardzo Maryja pomaga. Począwszy od dzieciństwa, odkąd pamiętam, kiedy wspólnie w domu odmawiałam z tatą Różaniec św. w intencji o powrót mojej mamusi ze szpitala. Pamiętam z tego okresu, że we śnie zobaczyłam Maryję, i siebie pod jej płaszczem wraz z innymi dziećmi.

Rozpalić ogień duchowej tożsamości

Tylko z oczyma utkwionymi w Chrystusie możemy dzisiaj rozpalić ogień naszej duchowej tożsamości. I to jest temat, do zgłębienia przez nas, byśmy przynosili owoce duchowe i zakonne. Wychodząc naprzeciw wielorakim oczekiwaniom i propozycjom, które znaczą naszą codzienność, pragniemy mieć zawsze na uwadze, że wszystkie nasze wybory i programy muszą się liczyć z tym, że nie będzie sukcesu, jeśli nie będzie się rodził w sytuacji dążenia do osobistej i wspólnotowej świętości,”wysokiej miary życia chrześcijańskiego”(Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, 31). To nam może pomóc wyrazić w odpowiednich trwałych czynach naszego zaangażowania na rzecz inkulturacji Ewangelii, a także zaprowadzić pokój w różnych i złożonych sytuacjach, często zdominowanych przez logikę przemocy i śmierci. Mam tu na myśli zwłaszcza ludzi, którzy nie poznali prawdy o sobie, że są ludźmi od poczęcia, i walczą o prawa do zabijania poczętych dzieci.

Potrzeba, by nasze wspólnoty były autentycznymi domami i szkołami braterstwa, gdzie duchowość komunii staje się zarówno stylem życia, jak i fundamentalną zasadą wychowawczą.
Potrzeba, by nasze wspólnoty dawały świadectwo wielkiemu przykazaniu Miłości, żyjąc nim z radością i wytrwałą cierpliwością.

Nosicielami znaczącego dziedzictwa doświadczenia i dojrzałości jest aangażowanie także starszych. Z ich doświadczenia i modlitwy może wytrysnąć rozkwit powołań.

Kontemplacja i słuchanie Słowa Bożego są mocą wewnętrzną kazdej apostolskiej działalności i tętniące serce gorliwego i rozważnego życia zgodnego z powołaniem do świętości.

W naszej codzienności wzorem jest Dziewica Maryja. Bardzo bliska jako nauczycielka wiary i nadziei, ucząca nas szukania we wszystkim Woli Boga, abyśmy potrafili zrozumieć Boże wskazania, a potem odważnie je realizować poprzez działania odpowiadające potrzebom określonej sytuacji.

Chrystus „przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” ( Łk 19,10). Idąc za Nim, także pragniemy iść tam, dokąd On poszedł, i czynić to, co On czynił.

Nieograniczona ufność w Opatrzność Tatusia niebieskiego podtrzymuje pokój naszych serc.

Błogosławieni pokój czyniący

Święci, promieniując autentyczną miłością Jezusa Chrystusa, pragnęli nieustannie czynić dobro, mówić to, co dobre i dzielić się dobrem. Św. Paweł pisze: ” Na to zaś przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości” (Kol 3,14). Miłość bowiem jednoczy wszystkie cnoty, czyniące człowieka doskonałym. Nic więc dziwnego, że św. Augustyn wzywa:
„Kochaj i czyń co chcesz”, bo osobę kochającą Boga sama miłość pouczy, jak nie sprawić Bogu żadnej przykrości, ale czynić tylko to, co jest Mu miłe. To dotyczy każdego człowieka. Św. Paweł stwierdza: „(…) wolą Bożą jest wasze uświęcenie”( 1 Tes 4,3). Bóg chce, aby każdy człowiek był święty w swoim stanie, n.p.: małżonek jako małżonek, kapłan jako kapłan, zakonnik jako zakonnik, kupiec jako kupiec. Zatem nie jest to wyrazem pychy, gdy pragniemy świętości, spodziewając się wszystkiego od Pana Boga, że On nam użyczy tej siły, której nie mamy, jeśli będziemy spodziewać się od Niego.

Nie ulega więc wątpliwości, że świętość jest naszym obowiązkiem. Kto nie kocha Pana Boga z całego serca, czyni zastrzeżenia i zachowuje przywiązania do rzeczy ziemskich nie jest i nigdy nie będzie świętym. Przez brak właściwej relacji z Bogiem dochodzi do tego, że ścierają się ze sobą nawet najwyższe autorytety w kwestiach dotyczących prawa własności i zakresu kompetencji. Św. Franciszek,dostrzegając pewien spór pomiędzy dwiema osobami, powiedział:
” To jest wstyd dla nas, sług Bożych, że biskup i burmistrz tak bardzo się nienawidzą, że nikt nie może ich pojednać”- rzekł do opiekujących się nim braci, którzy przekazali jego słowa i napomnienie. Franciszek, widząc, że najwyższe dobro i pokój jest zagrożone, do Pieśni słonecznej dołączył strofę: Pochwalony bądż, Panie mój, przez tych, którzy przebaczają dla Twej miłości i znoszą słabości i prześladowania.
Błogoslawieni ci, którzy je zniosą w pokoju ( por. Mt 5,10), ponieważ przez Ciebie najwyższy będą uwieńczeni (PSł 10-11).

Następnie, aby osiągnąc cel inicjatywy pokojowej, posłał dwóch braci do burmistrza, innych dwóch do biskupa, aby w jego imieniu zaśpiewali im Pieśń słoneczną z nową strofą oraz wezwali do pojednania. Skutek był poruszający: burmistrz i biskup wyszli sobie naprzeciw, uznali swoją winę i sobie przebaczyli ( por.2 Zw 101).
Strofa mówiąca o pokoju, jak cała Pieśń słoneczna, jest przede wszystkim modlitwą skierowaną do Boga. Wobec oburzającego zgorszenia Franciszek wychwala swego Pana, za wszystkich, którzy przebaczają. Dzięki temu zwycięża jego miłość, której źródło jest w relacji z Bogiem oraz pełnej zaangażowania relacji z człowiekiem i światem. Modlitwa i życie Franciszka są jednością, która trwała aż do śmierci. Franciszek widzi w śmierci bramę do wieczności. W czasie odchodzenia z tego świata napisał jeszczę jedną strofę Pieśni słonecznej:

„Pochwalony bądż, Panie mój, przez siostrę, naszą śmierć cielesną, której żaden czlowiek żywy uniknąć nie może. Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych; Błogoslawieni ci, których (śmierć) zastanie w Twej najświętszej woli, albowiem śmierć druga nie wyrządzi im krzywdy.

Franciszek w momencie śmierci kazał przynieść sobie chleb, pobłogosławił go, połamał i rozdzielił stojącym wokół braciom. Następnie zaprosił ich do śpiewu Pieśni słonecznej, po której modlił się z braćmi Psalmem 141 (Do Ciebie wołam Panie). W końcu kazał przynieść księgę Ewangelii i poprosił, aby przeczytano mu fragment św. Jana,począwszy od trzynastego rozdziału. Wysłuchał opisu ostatnich godzin Pana: umycia nóg,wezwania do wzajemnej miłości, słów pożegnania i obietnicy Ducha Pocieszyciela, prośby o jedność pomiędzy uczniami i modlitwy za nich, pojmania i przesłuchania Jezusa, drogi krzyżowej i ukrzyżowania, śmierci, pogrzebu i zmartwychwstania ( por.1 Cel 109-111).

Jedyną rzeczą, którą mamy zdobyć w tym życiu, jest świętość, a jej nie da się zdobyć bez ogromnej pracy nad sobą. Jeśli chcemy osiągnąć świętość, to musimy się zgodzić na to, że pojawi się trudność, ból, cierpienie, wysiłek.

Św. Ignacy Loyola w swojej Autobiografii — w trzeciej osobie — pisze:
«Kiedy myślał o rzeczach światowych — i o sprawach rycerskich, ma się rozumieć — doznawał w tym wielkiej przyjemności, a kiedy znużony porzucał te myśli, czuł się oschły i niezadowolony. Kiedy znów myślał o odbyciu boso pielgrzymki do Jerozolimy lub o tym, żeby odżywiać się samymi tylko jarzynami i oddawać się innym surowościom, jakie widział u świętych, nie tylko odczuwał pociechę, kiedy trwał w tych myślach, ale nawet po ich ustąpieniu pozostawał zadowolony i radosny» (n. 8)

Myśli o świecie w kontekście czasu pozostawiają pustkę, niezadowolenie, tylko na początku są pociągające. Myśli o Bogu przeciwnie, kiedy się je zaakceptuje, przynoszą nieznany wcześniej, długotrwały pokój mimo że początkowo budzą pewien opór: «Nie będę czytał tych nudnych rzeczy o świętych».

Pomocą w zrozumieniu tego procesu
w zasadach dotyczących rozeznania, będących owocem tego podstawowego doświadczenia,
jest ważna przesłanka:
«Ludziom, którzy z jednego grzechu ciężkiego wpadają w drugi grzech ciężki, nieprzyjaciel zazwyczaj ukazuje pozorne przyjemności, sprawia, że sobie wyobrażają radości i przyjemności zmysłowe, żeby ich bardziej utrwalić i umocnić w ich wadach i grzechach. W tych samych osobach duch dobry działa w przeciwny sposób, kłując i gryząc ich sumienie zgodnie z naturalną zdolnością ich rozumu do poprawnego sądu» (Ćwiczenia duchowne, 314, przekł. Jan Ożóg SJ ).

Kiedy Ignacy przebywał ranny w ojcowskim domu, nie myślał ani o Bogu ani o tym, jak zreformować swoje życie. Po raz pierwszy doświadcza on Boga, gdy słucha swojego serca, które pokazuje mu ciekawe odwrócenie — rzeczy na pierwszy rzut oka atrakcyjne rozczarowują go, natomiast w innych, mniej pociągających, znajduje pokój, który trwa. To dotyczy także naszego życia. My również doświadczamy tego, że zaczynamy o czymś myśleć i na tym się skupiamy, a potem jesteśmy rozczarowani. Natomiast robimy jakiś miłosierny uczynek i odczuwamy pewną szczęśliwość, przychodzi nam dobra myśl i ogarnia nas szczęście, coś radosnego, to jest całkowicie nasze doświadczenie.

W tę niedzielę jest marsz za życiem. Jakiś czas temu przyszło mi na myśl, by modlić sie o zmianę myślenia ludzi w rządzie, walczących o prawa do aborcji, do kompromisu aborcyjnego. Walczyłam o nawrócenie tych ludzi odmawiając Psalm…c.d.n.

Przejdź do paska narzędzi